Home > > cd. Bob Dean, 2007

cd. Bob Dean, 2007, cztery lata po jego sześciotygodniowej podróży

Clifford Stone and Bob Dean

Oto wywiad z Bob'em Dean'em z Rodziny Galaktycznej, przeprowadzony w dniu 18 marca br. przez Graham'a Dewyea'a. Powiedzmy to jasno, że jest to jeden z ostatnich wywiadów, który przeprowadziliśmy z osobą o niezawodnej postawie i wiarygodności. Wywiad ten opisuje wycieczki na odlegle planety, na pokładzie statków kosmicznych. Dla tych, którzy nadal nie wierzą, że te pojazdy kosmiczne tam naprawdę są, albo że inne światy (cywilizacje) istnieją, ten wywiad może stanowić dla nich argumentację, która „przeważy szalę”.

Okazuje się, że Bob miał wiele spotkań z przedstawicielami cywilizacji pozaziemskich w ciągu wielu lat. Nie należy jednak sadzić, że wszystkie z nich były z przedstawicielami tej samej cywilizacji i miały taki sam cel. Z upływem lat wiele rożnych cywilizacji pozaziemskich odwiedzało Ziemię i nie wszystkie z nich miały na celu nasze dobro, ale ci, którzy nie mieli na sercu dobra ziemian, nie mają już teraz pozwolenia na zbliżanie się do Ziemi, bo jesteśmy w przededniu Wstąpienia. Bob podaje tu nazwę koalicji, która zapewnia nam ochronę (nie ma tu niespodzianki): to Galaktyczna Federacja.

Bob mówił, że niektórzy z istot pozaziemskich są ludźmi, inne są humanoidami, a jeszcze inne są kosmitami. Wyjaśnijmy, co to znaczy. Za ludzi uważa się tych, którzy powielają wzorzec Adama /Ewy – dwustronnie symetryczny, o pionowej postawie, stereoskopowa wizja, ręce, nogi itd. Ale przecież można osiągnąć ludzki etap ewolucji na rożne sposoby – ssaki jak my, gady, owady, a nawet rośliny. Chodzi nam o to, że obecnie wokół Ziemi mają pozwolenia na przebywanie jedynie „ssaki ludzkie”. Zatem, małych, negatywnych szaraków, jak również Reptilian (gado-kształtne stwory) nie będzie już można spotkać wokół Ziemi.

Bob zaopatrzy nas w opisy biblioteki komputerowej/tradycyjnej (zawierającej księgozbiory), które jak sam słyszałem opisano tylko w relacjach pochodzących z Płaszczyzny Astralnej (podaję przykładowy link: http://www.angelfire.com/space2/light11/nmh/high1.html.). Przekazane przez Boba opisy miast i terenów je otaczających także przypominają opisy z Planów Astralnych, stąd być może odwiedzał on miasto w czwartym wymiarze pozaziemskim. Co wydaje się jeszcze bardziej prawdopodobne, kiedy zauważymy, że nie potrzebował on żadnego specjalnego przygotowania, które musiałby niewątpliwie mieć, gdyby miał się udać do jakiegoś miejsca w piątej lub wyższej gęstości.

Początkowo miałem wrażenie, że jego wizyty miały miejsce w październiku 2011 roku, ale w trakcie wywiadu powiedział, że to się odbyło dziewięć lat temu, w 2003 roku. Ponadto wyjaśnia tu, że w tym samym czasie przez ok. sześć tygodni, jednocześnie przebywał na statkach kosmicznych i w szpitalu. Prawdopodobnie tym właśnie spowodowane jest zamieszanie wokół tego tematu. Ostatnio, jak mówił „otarł się o śmierć” i wtedy zakomunikowano mu, że jeszcze nie nadszedł jego czas, bo musi zacząć opowiadać o swoich doświadczeniach z cywilizacjami pozaziemskimi.

Bob mówił, że jeden spośród spotkanych przez niego bytów galaktycznych wyglądał na starszego, chociaż nie miał oznak procesu starzenia. Zaawansowane cywilizacje mogą wybierać jaki wiek/wygląd chcą manifestować i niektórzy wybierają wiek bardziej dojrzały, ale to wcale nie musi oznaczać, że są starsi niż inni. Jest to kwestią indywidualnego wyboru i może być uważane za odpowiednie w przypadku, jeśli ktoś jest przywódcą, mężem stanu/także dotyczy kobiet.

W trakcie podroży w 2003 roku „galaktyjczycy” (istoty galaktyczne) ukazali Bobowi wizję tzw. Złotego Wieku, czasu po Wstąpieniu i pozostawili go w przekonaniu, że my tego dokonamy. Reasumując, są to dobre dowody dla tych, którzy nadal dociekają i mają wątpliwości. Poza dowodem na realność Wstąpienia, Bob przekazał nam dwa inne dowody, które on sam uważał za istotne: pierwszy – że nie ma śmierci, co oznacza, że każdy z nas jest już nieśmiertelny. To wynika także z i zostało zaobserwowane dzięki badaniom „życia pozagrobowego”. Nasze ciało umiera, ale dusza nigdy nie umiera. I drugi dowód: że miłość „kieruje” światem. Oto hitowe świadectwo Bob'a Dean'a. Ten zapis, jak wiele innych, powstał dzięki pracy wykonanej z miłością przez Ellen.

----------------------------------------------------

Nasza Galaktyczna Rodzina, z Bob'em Dean'em, 18 marca 2012 roku

Graham Deweyea (GD): Witajcie i zapraszamy do Naszej Galaktycznej Rodziny, jestem Graham Deweyea.

Moim gościem dzisiaj jest Bob Dean. Pan Dean jest emerytowanym sierżantem z Dowództwa Armii Amerykańskiej, odbywającym służbę wojskową przez 28 lat, przeszkolonym jako analityk wywiadu. Jest ekspertem ufologiem i pracował nad podniesieniem światowej świadomości

dotyczącej istot pozaziemskich, UFO i ukrywania przez rządy pozaziemskiej obecności i istot z innych światów. Studiował intensywnie archeologię, teologię, historie starożytną, psychologię i filozofię.

Witamy w studio, to wspaniale, że jesteś tu z nami.

Robert Dean (RD): Dziękuję Ci Graham, cała przyjemność po mojej stronie.

GD: Jest tak wiele tematów, które moglibyśmy poruszyć w trakcie dzisiejszego wywiadu, istnieje także bardzo wiele nagrań filmowych w internecie z Twoich prezentacji na konferencjach, wiele filmów dokumentalnych. Udzieliłeś ogromnej ilości wywiadów, wszystkie na temat obecności UFO i ukrywania dowodów życia pozaziemskiego. To, na czym miałem nadzieje skoncentrować się dzisiaj, to Twoje osobiste kontakty z istotami pozaziemskimi, aby pomóc nam lepiej zrozumieć, kim oni są, po co są tutaj i jak nam pomagają.

W ostatnim wywiadzie, który z Tobą i Twoim przyjacielem Clifford'em Stone'em, przeprowadziła w lutym Carry Cassidy, w jednym z punktów wspomniałeś, że byłeś na pokładzie statku kosmicznego i pokazano Ci tam, jak będzie wyglądać przyszłość Ziemi. A ja chciałbym usłyszeć więcej zwłaszcza na temat Twoich osobistych doświadczeń z istotami pozaziemskimi.

Wiele osób, które będą słuchać Tego wywiadu wie kim jesteś, ale czy mógłbyś krótko opowiedzieć jak to się stało, że zainteresowałeś się tym tematem, dla tych którzy dopiero Cię poznają?

BD: O mój Boże, a ile mamy czasu? Graham, wpadłem w tą całą sprawę „po uszy” … trochę tylnymi drzwiami, tak to było. W 1963 roku otrzymałem specjalny przydział – byłem wojskowym. Wnioskowałem o to i otrzymałem przydział specjalny do Kwatery Głównej Sił Sprzymierzonych w Europie, w tym czasie zlokalizowanych pod Paryżem. Było to wybrane zadanie i naprawdę trzeba było – trzeba było zabiegać o to, i było to zadanie szczególne.

Udało mi się zabrać moja żonę i dzieciaki do Paryża, do Francji, moje dzieci uczęszczały do szkół w Paryżu, i ja byłem w Paryżu – pod Paryżem, trwało to przynajmniej około pięciu lat. Jednak kiedy tam dotarłem, zostałem włączony do badań, które już były w toku. Wtedy wyglądało na to, że trzecia wojna światowa była „prawie sześciokrotnie wywoływana” przez dziwne, metalowe, okrągłe obiekty latające w szyku nad Europą.

A w tych dniach, wiesz, Europa była podzielona, a podział przebiegał przez sam środek. Obowiązywał Układ Warszawski i władze komunistyczne były we wschodniej części, a w zachodniej - siły NATO. Niemcy były podzielone przez środek terytorium i wszyscy byli uzbrojeni „aż po zęby”, a te obiekty latały nad tym całym przeklętym miejscem, w szyku, na dużej wysokości, najwyraźniej kontrolowane przez istoty inteligentne.

Okazało się, że Sowieci myśleli, że należały one do nas, a my przez krótki czas myśleliśmy, że one należały do nich. Jednak wraz z powtarzającą się demonstracją zaawansowanych technologii stało się oczywiste, że ani my, ani Sowieci nie mamy takich możliwości.

Właśnie te badania były realizowane, kiedy dołączyłem w 1963 roku, potem je zakończyli, a rezultaty opublikowali w 1964 roku. To właśnie było moje wprowadzenie w sprawy dotyczące obecności istot pozaziemskich. Kiedy dołączyłem do tych badań, otrzymałem kosmiczną, ściśle tajną „misję sprawdzającą”, Graham'ie. To postępowanie sprawdzające miało i nadal ma najwyższy poziom klasyfikacji bezpieczeństwa w NATO – miałem dostęp do dokumentów, które zostały opublikowane w 1964 roku i nigdy nie byłem w stanie odłożyć ich na bok, przejść obok obojętnie.

To właśnie było moje wprowadzenie w sprawy dotyczące obecności istot pozaziemskich. Od tego czasu nie byłem w stanie odstąpić od tego tematu.

GD: I z pewnością zajmowałeś się wieloma rzeczami przez te wszystkie lata. Czy możemy teraz zająć się tym tematem. Rozumiem, że miałeś osobiste kontakty „twarzą w twarz” z istotami pozaziemskimi.

BD: Taa, miałem wiele kontaktów „twarzą w twarz” przez te wszystkie lata, a tak przy okazji, to zajęło mi chwilę przyzwyczajanie się do tego. Nie miałem pewności, czy nie „śnię na jawie”. Nieraz zabierali mnie wprost z łóżka, w środku nocy i kończyłem na pokładach ich statków. Byłem na pokładach niektórych pojazdów kosmicznych około sześciu razy, o ile dokładnie pamiętam, a być może nawet więcej razy i miałem z nimi spotkania osobiste na konferencjach, Graham'ie. Podchodzili do mnie w trakcie przerw, na konferencjach i przedstawiali się, „na miłość Boską”.

I wiesz, wyglądali dokładnie tak jak my. Rozumiesz, ludzie są interesującymi stworzeniami. Powielamy jeden wzorzec, ale każdy z nas jest jedyny w swoim rodzaju, z tego, czy innego powodu, a te istoty były zupełnie takie same. Oni byli humanoidami, wyglądali jak ludzie, ale kiedy patrzyłeś im w oczy, to zauważałeś, że nie są ludźmi. Była jakaś intensywność … kiedy patrzyłeś im w oczy, intensywność i głębokość, kiedy patrzyłeś im w oczy, wtedy wiedziałeś, że to nie Kowalski z tej samej ulicy. Oni są inni, są wyraźnie odmienni.

GD: A kiedy wspominałeś, że odwiedzałeś ich statki, to działo się w sferze fizycznej, astralnej, obydwu?

BD: Więc, byłem na pokładach ich statków w celu badan fizycznych. Kiedyś złapali mnie nagle i zabrali na pokład i poddali mnie badaniom fizycznym. Kładą cię na stole i jesteś całkiem nagi, a oni cię kładą i robią badania. Uogólniając, jest około 10, 15, czy 20 innych ludzi wokół i oni przechodzą przez ten sam proces.

Jednak ja byłem na ich statkach wiele razy, Grahamie i doszedłem do etapu, kiedy nawiązałem już pewien rodzaj relacji z tymi istotami.

GD: I to za Twoją zgodą?

BD: Wiesz, ja nigdy nie czułem się „uprowadzony” w dosłownym znaczeniu tego słowa. Wiesz, pewnie wielu z Was pamięta historię Whitley'a Streiber'a i jego opowiadania o tym jak został siłą uprowadzony? Ten biedny człowiek przeżył traumę. Ja znam Whitley'a, jest moim przyjacielem. Przeczytałem większość jego książek. Widziałem Whitley'a w lutym, tutaj, na światowej konferencji w Phoenix. On jest nadal pod wpływem przeżyć, które go dotknęły lata temu, kiedy pisał książkę pt. „Komunia”.

Wielu ludzi uważało taki rodzaj zdarzeń – takie relacje z nimi za bardzo, bardzo traumatyczne. Jednak wiesz Graham, ja nigdy nie czułem się „wzięty na siłę”. Zawsze uważałem się za zaproszonego. I zawsze byłem wolontariuszem, wiesz. „Do diabła, lubiłem to! Pokaż mi coś, lubię poznawać nowe rzeczy!”.

GD: A czego się nauczyłeś, kiedy byłeś na statkach? Czy miałeś okazję ich zobaczyć? Czy miałeś okazję zorientować się jakiego są wzrostu i jak wygadają?

BD: O taa, tak, pod każdym względem. Ci, których spotkałem na pokładach statków byli raczej wysocy i szczupli. Nie byli chudzi w żadnym przypadku, ale w sam raz. A Ci, którzy badali mnie pod względem medycznym byli zdecydowanie wyżsi niż sześć stóp i byli humanoidami. Wyglądali prawie tak jak my, z wyjątkiem tego że byli wyżsi niż my.

Jednak kiedy patrzyło się im w oczy, to wtedy było widać, że to nie ludzie.

Może oni nawet byli ludźmi, ale czymś więcej niż ludźmi, Graham'ie.

GD: Co przez to rozumiesz?

BD: Więc, uderzyło mnie, że oni mogą być nami ale w przyszłości, za jakieś 100 000 lat. Oni zasadniczo są nami, ale są też czymś więcej. Oni mają głębię, zrozumienie, intensywność i kiedy patrzysz im w oczy, to masz wrażenie, że „czytają cię”. Wiesz, oni nie komunikują się słowami, tak jak my to czynimy. Wydają się być zdolni do efektywnej komunikacji za pośrednictwem myśli.

Zdarzało się tak, że komunikowali się ze mną, a ich usta nie poruszały się. Przyzwyczajenie się do tego zajęło mi trochę czasu. Mówię Ci.

GD: A jak Ty się z nimi porozumiewałeś?

BD: Wtedy, kiedy z nimi byłem – wzięli mnie na sześć tygodni i to rzeczywiście „zwaliło mnie z nóg” - ale wtedy byłem „zwariowany”. Myślałem, że oszaleję. Człowieku, miałem więcej pytań niż sobie możesz wyobrazić. Cały czas gadałem, zadawałem pytania tu i tam. Ponieważ chciałem wiedzieć, gdzie do diabła jestem? Nigdy nie dowiedziałem się gdzie byłem, Graham'ie. Nie sądzę, że bylem na pokładzie statku. Bywałem na pokładach statków i niektóre z nich były absolutnie gigantyczne. Chodzi mi o to że były olbrzymich rozmiarów, miały rozmiar nawet kilku mil.

Jednak w tym szczególnym przypadku, kiedy mieli mnie na sześć tygodni, nie miałem wrażenia, że był uprowadzony. Teraz może bym miał, ale słońce było ciepłe, a trawa zielona, woda w małych strumykach w ogrodzie była zimna i czysta, wszędzie były kwiaty, i sprawiało to wrażenie wielkiego, pięknego parku. Sądzę, że byłem w małym miasteczku. Pytałem wielokrotnie „Gdzie do diabła jestem”? Ale nigdy tak naprawdę nie otrzymałem odpowiedzi. Tylko jeden raz, kiedy jedna z istot rodzaju żeńskiego najwyraźniej zlitowała się nade mną, ponieważ zagadywałem i cały czas powtarzałem te same pytania, powiedziała „To jest Milena”.

Teraz Graham’ie nie mam do diabła pojęcia co to znaczyło. Ona mi powiedziała, powiedziała „To jest Milena”. Teraz nie wiem, czy to było miasto, czy planeta. Nie miałem wrażenia, że jestem na pokładzie statku kosmicznego, ponieważ słońce było gorące, a wiatr wiał i miało się wrażenie, że to było jak cudowne popołudnie w parku.

To było małe miasto.

GD: Czy powiedziałbyś, że to bardzo przypominało coś, czego mógłbyś doświadczyć tutaj na Ziemi.

BD: O Mój Boże, tak. Wiesz, jedziesz w wiejskie okolice, położone wokół większości dużych miast i znajdujesz tam takie małe miejscowości, gdzie są ogrody, parki i ulice, i chodniki, i biblioteki, i wiele innych rzeczy. Uderzyło mnie podobieństwo tego miejsca do małego miasta. Jednak nigdy nie widziałem takich pojazdów. Z pewnością nie używają samochodów. Wszyscy przemieszczają się pieszo. Nigdy też nie widziałem tam budynku, który miałby więcej niż dwa, czy maksymalnie trzy piętra.

Kiedy tam byłem Graham’ie, najbardziej zadziwiła mnie szkoła, sala audytoryjna, sale wykładowe, biblioteki. Najbardziej zaskoczył mnie właśnie ten widok, bardziej niż cokolwiek innego, co tam widziałem.

GD: Ale z jakiego powodu?

BD: Cóż, sale wykładowe, wiesz, to oczywiste, że zabrali mnie do jednej z tych sal, w której mógłbym przysiąc, że byłem już przedtem. Miałem wrażenie, że znam już to miejsce. I to było jedno z tych … no dobrze, ale co to jest? Grecki, czy rzymski amfiteatr, forum? Idziesz parterem i nagle musisz zejść dwa pietra niżej do amfiteatru – klasy, ze sceną na dole?

I ja tam już byłem, ale nie mogłem sobie przypomnieć kiedy.

Następnie biblioteka, to co rzeczywiście „zwaliło mnie z nóg”. Ta biblioteka była jedną z najbardziej rozległych bibliotek, w której zdarzyło mi się być, ale prawie w całości była elektroniczna.

Nie było tam tak wiele książek. Większość z nich była najwyraźniej na komputerach. To było imponujące.

Dla mnie zatrzymali się przy kilku rzeczach i pokazali mi kilka rzeczy, bo człowieku, ja zachowywałem się całkiem jak wariat. Ja po prostu zagadywałem i zadawałem pytania jak szalony.

GD: Jakie były te komputery?

Cóż, raz zapytali mnie, powiedzieli „Wydaje się, że jesteś studentem historii, czy to prawda?”. Odpowiedziałem, „Tak, zawsze fascynowała mnie historia ludzkości”. Wiesz, to był jeden z moich najważniejszych przedmiotów, wiele lat temu, kiedy studiowałem. A oni na to, „Dobrze, jakim rodzajem/okresem historii jesteś najbardziej zainteresowany?”. A ja powiedziałem, „Cóż, jest jeden temat, który zawsze chciałem bardziej zgłębić i dotyczy on młodego człowieka, młodej istoty ludzkiej o imieniu Aleksander III, ok. 300 lat p.n.e.”.

Odpowiedzieli, „O, tak” i podeszli do komputera i poruszyli kilka rzeczy, aby mi pomóc, Boże, nagle pojawił się ekran, wielki szeroki ekran, wiesz, lepszy i jaśniejszy niż te, które kiedykolwiek widziałeś w teatrze, i rozegrała się bitwa, bitwa stoczona przez Aleksandra Wielkiego w Persji około 300 lat p.n.e., dokładnie przed moimi oczami! Mogli to pokazać. To było takie realne, prawie jakby się tam było. Wiesz, słyszało się odgłosy, czuło zapachy i … o Mój Boże, to było szokujące.

To było to, co najwyraźniej jest dla nich osiągalne. Miałem wrażenie, że to jest to, co nazywają Akasha’ą (tzn. zapis Akasha’y).

GD: Rozumiem.

BD: Wydawało się, że jest to nieskończony zapis ludzkiej historii, od samego początku, nie tylko do obecnej chwili, ale najwyraźniej obejmujący także naszą przyszłość. To jest coś innego, na co miałem od groma czasu, aby się z tym pogodzić.

GD: Jakie inne technologie zobaczyłeś, które Cię zaskoczyły?

BD: O Dobry Jezu (śmiech), cóż, przede wszystkim to, jak tam dotarłem. Zabrali mnie w środku nocy. Spałem w szortach, bo sypiam w bieliźnie, a zatem zostałem zabrany na pokład statku kosmicznego w bieliźnie. Znalazłem się w niewielkim holu, gdzie były wygodne krzesła, a oni przynieśli mi coś, co przypominało wyglądem piżamę – czerwone spodnie z elastyczną taśmą w pasie i luźną górę, zupełnie jak komplet piżamy, w której mógłbyś spać, wiesz, wielu ludzi sypia w piżamach. Dali mi to i poprosili, żebym to włożył, żeby nie było mi zimno.

Byłem na pokładzie nie więcej niż 20, czy najwyżej 25, 30 minut, wydawało mi się, że to statek. Następna rzecz, którą pamiętam, to że byliśmy … gdziekolwiek byliśmy – Milena, czy cokolwiek to było, miasteczko, czy planeta, czy coś innego. Tam spędziłem sześć tygodni z nimi. To dosłownie zrujnowało moje życie, Graham’ie. W żartach powiedziałem Ci tak któregoś dnia, kiedy pisaliśmy na chat’cie, powiedziałem że mam takie osobiste przekonanie, że reszta świata to dziwacy. (śmiech)

Dobrze się z tym czuję, Grahamie.

GD: To właściwie nie było sześć tygodni w rozumieniu czasu ziemskiego, to o czym rozmawialiśmy któregoś dnia, czy tak?

BD: Cóż, to jest coś, co zwaliło mnie z nóg, wiesz? Pytałeś o technologie, jaki one miały na mnie wpływ, co zrobiło na mnie największe wrażenie? Ja byłem z nimi dosłownie sześć tygodni! To znaczy, karmili mnie, chodziłem do łazienki, wiesz, dali mi mały pokoik z … był całkiem wygodny, taki jaki można znaleźć w niektórych, no wiesz, niektórych porządnych, małych hotelach, czy motelach. Miałem łazienkę, miałem łóżko, miałem prysznic.

Dostarczyli mi ilustrowane menu, z obrazkami przedstawiającymi różne potrawy, coś podobnego, co nieraz możesz spotkać w restauracjach Denny’ego. Chodzi mi o to menu z fotografiami. Powiedziano mi także, że mogę wybrać cokolwiek z tego menu i oni mi to dostarczą, i tak robili.


Tłumaczenie: Grażyna




Share |